Trójka Ślizgonów zamilkła na chwilę. Każdy z nich zastanawiał się nad tym samym.
- Widzicie, on zawsze robi co chce, nie dziwię się, że Knot go nienawidził. Chociaż ten człowiek też nie był w sumie normalny. Ale jak widać i Scrimgeour nie popiera naszego uroczego dyrektora. Ta szkoła chyba tylko cudem jeszcze stoi - rzekł Draco i spojrzał na przyjaciół.
Nott wzruszył ramionami, a Blaise uśmiechnął się ironicznie.
- Co? - westchnął Malfoy, marszcząc brwi. Od zawsze nie lubił w nim tej szczególnej cechy: nie szczędził nikomu szczerości...
- Mów co chcesz, ale poglądy to ty ewidentnie przejąłeś po ojcu.
- Nie waż się mnie do niego porównywać - warknął Draco, rzucając Zabiniemu wściekłe spojrzenie.
Ludzie od zawsze widzieli w nim Lucjusza. Kiedyś był z tego dumny. Kiedyś czuł, że taki właśnie chce być. Ale to wszystko minęło. Teraz patrząc na ojca, widział tylko żałosnego człowieka, który chełpi się swoim pochodzeniem i niegdyś zajmowanym stanowiskiem. I zrobi wszystko, aby tylko móc służyć Czarnemu Panu...
- Wyluzuj stary, po prostu dobrze by było, abyś spojrzał na to z innej perspektywy. Dumbledore jest archaicznym, szalonym, może nazbyt miłym gościem, ale to będzie fajna zabawa; nie musisz być taki sceptyczny. Legalnie porzucasz sobie uroki. Możliwe, że uda ci się uszkodzić jakiegoś Gryfona.
To na pewno jakaś pozytywna strona tego szaleństwa...
- A ty co o tym sądzisz? - blondwłosy zwrócił się do Teodora, chociaż po nim nie spodziewał się żadnej rozwlekłej opinii.
- Całkiem mi to obojętne. Ale z owutemami możemy dobrze na tym wyjść. Tylko nadal uważam, że głupotą było zapraszanie nas tam.
- Jeszcze nie łapiecie? - Malfoy spojrzał zaskoczony na współlokatorów. - Przecież to oczywiste, że ten dureń ma jakiś plan. Nie zaprosił nas bez powodu. Próbuję nas wykorzystać do osiągnięcia swojego, zapewne głupiego i bezsensownego celu.
- Może ma nadzieję, że zaprzyjaźnimy się z bandą odważnych i stworzymy jedną wielką, szczęśliwą rodzinę? - Blaise wyszczerzył zęby i w trójkę parsknęli śmiechem analizując ten pomysł.
Nie wiedzieli tylko, że przypadkiem odkryli prawdziwe intencję dyrektora. I, że ten rok miał zmienić ich życie już na zawsze.
***
- Zabini, nie denerwuję cię, że ta małolata ciągle się tutaj kręci? - Prychnął Malfoy, gdy idąc korytarzem zauważyli Weasley zmierzającą ku nowo odkrytej tajnej sali.
Znowu.
- Dramatyzujesz przyjacielu. A poza tym wiesz o tym, że ona jest tylko o rok młodsza, nie? - spytał chłopak w odpowiedzi, unosząc brew.
- Cokolwiek, Blaise, cokolwiek - mruknął Draco, podchodząc do dziewczyny i zakładając ręce na piersi.
- Nie zadomowiłaś się tutaj za bardzo, hm?
- Nie interesujesz się moja osobą za bardzo, hm? - rzuciła dziewczyna, wywracając oczami.
Jak tak dalej pójdzie, będzie to mój odruch bezwarunkowy, jak go tylko zobaczę, pomyślała szybko, po czym dodała:
- Jeszcze ktoś to zobaczy i wyciągnie błędne wnioski. A tego oboje byśmy sobie nie życzyli, czyż nie?
W chłopaku wezbrała się irytacja i poczuł do Weasley przypływ nienawiści. Była może w tym nutka delikatnego podziwu, ale zdecydowanie wolał ją zignorować. Postawił sobie za cel sprowadzenie jej na ziemię, aby nabyła świadomość, że z nim się nie zadziera.
Z daleka zobaczył opiekuna swojego domu, a to mogła być jego szansa.
- Panie profesorze, Weasley waży eliksir! - wykrzyknął Malfoy w przypływie desperacji. Severus Snape spojrzał groźnie na trójkę uczniów i powoli przemierzył korytarz, aby stanąć obok nich.
- Wiem Draco. Na moją specjalną... prośbę. - Nauczyciel wykrzywił się, wyraźnie dając do zrozumienia, że ostatnie słowo wiele go kosztowało i wolałaby nie mieć z tym nic wspólnego.
Prośbę? Rudowłosa prychnęła w duchu.
- Na pana specjalną... - Blondynowi zdecydowanie zabrakło słów.
- Tak. - Uciął mężczyzna, nie zamierzając się tłumaczyć. - Minus dziesięć punktów od Gryffindoru Weasley, za włóczenie się po zamku - dorzucił jedynie na odchodne.
Dziewczyna odwróciła się do blondyna z niedowierzaniem igrającym na twarzy.
- Czy ty się właśnie na mnie poskarżyłeś?
Chłopak nie fatygował się z odpowiedzią, tylko posłał jej wściekłe spojrzenie i skierował swe kroki w stronę schodów. Absurdalność sytuacji go przerosła, musiał zostać sam.
Blaise potrząsnął szybko ręką Ginny.
- Gratuluję, czapki z głów, wieczny honor i inne bzdury! Właście wygrałaś z Draco.
- Phi, nie powinieneś go wspierać? Bronić? Jak przyjaciel?
- To wy się bawicie w takie gryfońskie zachowania. My doceniamy dobre zagrywki. A poza tym chyba zapomniałaś się pochwalić, że wszystko to było sprawką Snape’a, nie sądzisz?
Ginny delikatnie uniosła kącik ust, walcząc o to, aby nie wyszczerzyć zębów do Ślizgona. Machnęła mu ręką na pożegnanie i weszła do klasy, aby dokończyć pracę nad eliksirem.
Ten dzień był naprawdę dobry, więc nawet dodatkowe zajęcie nie mogło go zepsuć.
***
Po lekcji dziewczyna podeszła do nauczyciela z mocnym postanowieniem.
- Oto mój eliksir - powiedziała cicho, wyciągając zapieczętowaną fiolkę w stronę mężczyzny. Ten nawet na nią nie zerknął, tylko machnął w kierunku komody w rogi sali.
- Czy mogłabym się dowiedzieć w jakim celu mam zadawane dodatkowe prace? - zapytała ostro, mając nadzieję na zwrócenie na siebie uwagi.
- Nie - usłyszała krótką odpowiedź, a jej ręce automatycznie zacisnęły się w pięści.
- Mogę pisać wypracowania, mogę ćwiczyć dodatkowe rzeczy, mogę rozwijać swoje umiejętności. Ale. Chcę. Wiedzieć. Po co.
Saverus Snape rzucił jej ponure spojrzenie.
- Profesorze - dodała szybko znając jego przewrażliwienie na punkcie szacunku do siebie.
- Nie powinien cię interesować mój system nauczania. Tak się składa, że ja jestem tutaj od dobierania zadań… nie ty.
Głos profesora nie był przyjemny. Przyprawiał o ciarki na plecach. Dziewczyna poczuła chłód rozchodzący się po jej organizmie, ale usilnie go ignorowała.
- Więc nie zamierzam tego robić!
- Nikt cię nie pyta o zdanie. Jestem nauczycielem, masz wypełniać moje polecenia.
- Jeżeli mieszczą się w granicach rozsądku - dziewczyna wyrzuciła ręce do góry. - To niezgodne z regulaminem. Czy reszta moich kolegów, także musi pracować po nocach? Umiem ważyć te eliksiry, pan dobrze o tym wie. Czy innych uczniów też pan zadręcza, czy tylko mi się trafił ten przywilej?
Czuła, że emocje wymykają się spod jej kontroli. Tak bardzo chciała wiedzieć po co to wszystko, że nie panowała nad tym co mówi.
- Weasley... Bardzo cienka linia oddziela upór od głupoty. Szlaban, w tę niedzielę - warknął nauczyciel i zniknął w swoim gabinecie.
Rudowłosa stała w miejscu jeszcze kilka minut mając nadzieję, iż nauczyciel wróci i powie może coś więcej. Niestety nic z tego nie wyszło, więc zrezygnowana wyszła w sali, niemalże wpadając na Colina, który - jak się okazało - cierpliwie na nią czekał.
- Twoje urocze krzyki było słychać aż tutaj. - Chłopak podniósł brwi, widząc zaczerwienioną z emocji dziewczynę. - I czego się dowiedziałaś?
- I niczego - praktycznie krzyknęła, próbując się wyładować. - Prócz tego, że w niedziele mam zaszczyt odrabiać karę za zadawane pytania.
Creevey objął przyjaciółkę ramieniem:
- Nie oszukujmy się, to musiało się tak skończyć.
Wspólnie poszli do Wielkiej Sali na obiad, po drodze użalając się nad losem rudowłosej.
- Cześć Ginny! – krzyknął Blaise, zeskakując ze schodów prowadzących na wyższe piętro i lądując tuż przed samą dziewczyną, która przestraszona cofnęła się o kilka kroków.
- Boski Merlinie! – sapnęła zaskoczona pojawieniem się chłopaka z taką gwałtownością.
- Słyszałem, że kontynuujesz zadanie zrażenia do siebie wszystkich z mojego domu?
- Boski Merlinie! – sapnęła zaskoczona pojawieniem się chłopaka z taką gwałtownością.
- Słyszałem, że kontynuujesz zadanie zrażenia do siebie wszystkich z mojego domu?
Ginny rzuciła mu ponure spojrzenie.
- Chodzi o Snape’a, tę przebrzydłą karykaturą nauczyciela? Daj spokój, zdecydowałam. To jego ze Ślizgonów nienawidzę najbardziej - warknęła. - Nawet Malfoy spadł z podium, pwnie będzie mu przykro.
Chłopak zaśmiał się głośno, również po tym co powiedziała po chwili:
- A poza tym, skąd ty, do cholery, o tym wiesz?
Hogwart był jak targowisko plotek. Każdy chętnie ich słuchał, powtarzał dalej. Niemal każdego interesowała życie prywatne kolegów.
Dziewczyna jęknęła po chwili i oparła głowę o ścianę:
- Przynajmniej z wrażenia zapomniał mi zadać kolejnej pracy.
- I widzisz? Wszystko dobre co się dobrze kończy, ot co.
***
Gdy nadszedł piątek, pewna dziewiątka uczniów z niecierpliwością wyczekiwała porannej poczty. Stawili się na czas w Wielkiej Sali, jak nigdy wcześniej, aby wypatrywać lecących nad głowami sów. Gdy te wylądowały, zgodnie wstali i udali się do swoich domów przejrzeć korespondencje.
I mimo, że tak naprawdę na przysłaną ocenę składały się lata ich nauki i już nic nie można było poradzić, Ginny miała wrażenie, że ręce jej się trzęsą, gdy odpieczętowała kopertę.
Panna Ginny Weasley
Mocne strony: chłodne opanowanie, zaklęcia, warzenie eliksirów, spryt, zwinność, refleks.
Zaplanowane zajęcia:
- nieplanowane pojedynki (co drugi poniedziałek, zaczynając od najbliższego, o godzinie 17:30, sala Zaklęć).
- eliksiry w strategi (w każdą środę, o godzinie 17:30, lochy)
- zaklęci i uroki w walce (w każdy piątek, o godzinie 17:30, sala Zaklęć)
- Tyle? - mruknęła rozczarowana, patrząc na przyjaciół. Oni, także skończyli już czytać i teraz porównywali swoje plany, aby dowiedzieć się na których zajęciach będą mieli okazję się spotkać.
Po kilku minutach dziewczyna podsumowała swoją wiedzę:
- Czyli pojedynki mam z Harry’m, eliksiry sama, a zaklęcia i uroki znów znów z Harry’m, a dodatkowo z Colinem i Nevillem - obwieściła wszystkim.
Była zadowolona z otrzymanych przedmiotów oraz dobranego towarzystwa. Żałowała jedynie, że Hermiona nie dostała się do żadnej z jej grup. Były jedynymi dziewczynami wśród wybranych i musiały liczyć na wzajemne wsparcie.
- Domyślam się, że także spodziewałaś się głębszej analizy? - zagadał do niej Colin, gdy postanowili wrócić na śniadanie. - Bo ja też, a koniec końców nie dowiedziałem się niczego, czego bym już sam nie odkrył.
- Phi, już nie bądź taki skromny. Chwilę, jak to szło? Mocne strony? Duży potencjał, wielkie ambicje, strategiczne myślenie, wola walki, duża odporność.
Uśmiechnięty chłopak wzruszył ramionami:
- No co ja poradzę, że mają o mnie tak dobre mniemanie? Kimkolwiek są oczywiście, bo Merlin jeden wie, kto to wszystko tak skrzętnie analizował.
Dziewczyna się roześmiała i z chęcią pokiwała głową, gdy zaproponował, że następnego dnia potowarzyszy jej w drodze na eliminacje do drużyny.
- Hej Ginny, mogłabyś zostać na chwilę? - zagadnął do dziewczyny Harry.
Nie, nie, nie, nie mogłabym. Proszę, daj mi iść spać. Nawet tu i teraz. Proszę.
Niestety nie opanowała jeszcze sztuki odmawiania temu konkretnemu chłopaki.
- Jasne, nie ma problemu - rzekła, walcząc z ziewnięciem. Usiedli razem na trybunach wokół boiska Quidditcha, a Weasley poczuła jak Potter się jej przygląda.
- Jesteś wykończona! - krzyknął znienacka, a ta aż podskoczyła na ławce.
- Oczywiście, że jestem - burknęła. - Ty podły, sadystyczny… Potterze ty.
Harry roześmiał się i lekko poklepał ją po przedramieniu:
- Wybacz, nie sądziłem, że w tym roku, także będziemy mieli tyle chętnych.
- Coś się stało? - zapytała, kręcąc głową na swoją niedolą. Nie mogła znieść, że od tego delikatnego gestu, rumieńce powoli wkradały się na jej policzki.
- Tak - rzekł z wolna Harry. - Tak sobie pomyślałem. Może zechciałabyś poćwiczyć ze mną przed zajęciami z zaklęciami? Wiesz, tak profilaktycznie, w ramach odświeżenia wiedzy.
- Świetny pomysł! Colin się ucieszy. Trochę się stresuję tym wszystkim.
Chłopak spojrzał na nią dziwnie.
- Okej, w porządku. Możemy umówić się w Pokoju Życzeń. Stare, dobre czasy, nie?
Rudowłosa pokiwała głową zamyślona. Coś jej nie pasowało.
Dopiero, gdy wracała do zamku zrozumiała co tu było nie tak.
Spuściła głowę w dół, podpierając ją rękoma.
Powiem Colinowi? Co ja, na głowę upadłam? Mogłam spędzić rozkoszną godzinę mając go tylko dla siebie. Co-jest-ze-mną-źle?
Dziewczyna była tak zmęczona, że najchętniej usiadłaby na chłodnej posadzce i poszła spać. Nie wiedziała czy bardziej podziwia upór Harry’ego czy może ma ochotę go walnąć z całych sił. Trening ciągnął się w nieskończoność, a ona nie miała sposobności się dzisiaj wyspać. Razem z kapitanem musiała przetestować kilkudziesięciu chętnych, potencjalnych graczy. To wyczerpało jej możliwości fizyczne.
Maniakalny wariat, pomyślała skręcając na róg. Jednak widząc przed sobą rozgrywającą się scenę, podjęła szybką decyzję o odwrocie.
Niestety, nie dane jej było uciec z pola rażenia. Cofnęła się o krok i w tym samym momencie potężna siła odepchnęła ją na ścianę.
Na chwilę nastała ciemność.
- Ginny! Ginny, nic ci nie jest?
- Weasley, żarty żartami, ale obudź się. Wstawaj.
- Ginny, halo, kontaktujesz?
Nie wiedziała czy głosy słyszy naprawdę, czy są tylko w jej głowie. Wszędzie było ciemno. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że może w takim razie może warto byłoby otworzyć oczy.
Jęknęła głośno, a trzy twarze, które miała nad sobą szybko cofnęły się. Dwie z niewyobrażalną ulgą, a jedna z widoczną kpiną.
- Co tu się dzieję? Skandal. Nie wolno używać czarów na korytarzu! Gdzie moje łańcuchy, zaraz wam pokażę - głos woźnego rozległ się nagle za nimi.
Trzech mężczyzn, jak na rozkaz odwróciło się do tyłu, próbując zasłonić dziewczynę. Na marne.
- Blaise, Weasley, za mną!
- Trzeba ją odprowadzić do szpitala! - krzyknął Ron z przerażeniem na twarzy.
- Pan Malfoy na pewno z chęcią to zrobi - odrzekł Argus Filch, z satysfakcją. - Chyba, że woli iść z nami i wytłumaczyć dlaczego nie przerwał waszej bójki.
- Przecież on ją porzuci gdzieś po drodze, na pastwę losu - warknął Weasley, a Draco rzucił mu mściwy uśmiech.
- Bez dyskusji. Idziemy.
- Weasley, dasz radę wstać? - mruknął chłopak do dziewczyny, która teraz siedziała pod ścianą z podkulonymi nogami i opartą na nich głową.
Ta jedynie zaprzeczyła kręcąc głową. Malfoy westchnął.
Złapał ją za dwie ręce i powoli postawił do pionu, a gdy zachwiała się niebezpiecznie, pomógł utrzymać równowagę.
Ze zdumieniem zauważył, że ma wyjątkowo ciepłe i delikatne ręce. Jego zawsze były zimne jak lód.
- Chodź, zanim mi tu padniesz do reszty.
- Już nie bądź taki uroczy, takiej dawki nie zniosę.
- Zamknij się - mruknął chłopak i przyjrzał się dziewczynie. Dziwnie było tak iść z nią i nie obrzucać się wzajemnie obelgami.
Blaise miał rację, urody to ona na pewno nie ma po braciach.
Kilka razy musiał zdać się na swój refleks, aby Weasley nie upadła.
- Oh, za wolno idziemy, chciałabym już się tam znaleźć.
- Jeżeli ci się nie podoba sposób eskorty, możemy pobiec - warknął chłopak. - Chociaż nie wydaję mi się, abyś była w stanie utrzymać moje tempo.
- Nie jestem najszybszym z dwunogich stworzeń - przyznała Ginny, po czym zastanowiła się przez chwilę. - Zapewne nie byłabym nawet najszybszym z jednonogich…
- Weasley, zdurniałaś już do reszty?
- Mam nadzieję - jęknęła. - Bo to by oznaczało, że gorzej nie będzie.
Malfoy wytrzeszczył na nią oczy i pociągnął za rękę w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Ona jest naprawdę nietypowa.
- Panie Malfoy, co pan zrobił tej biednej dziewczynie? - wykrzyknęła Madame Pomfrey, gdy tylko przekroczyli próg szpitala. Chłopak spojrzał na nią ponuro.
- Ja ją tu tylko doprowadziłem, cała reszta to nie moja sprawa - burknął i szybko wyszedł.
Ledwo to zrobił, a wpadł na Weasley’a, czerwonego na twarzy po biegu.
- Nic jej nie jest? - wydyszał na jednym tchu, opierając dłonie o kolana.
- Na litość Merlina, Weasley. Nie za duże masz o sobie mniemanie? Nie wydaję mi się, aby twoje czary były w stanie ją zabić.
Chłopak rzucił mu złowrogie spojrzenie i wpadł do szpitala.
- Strasznie dramatyzuje - mruknął Draco do przyjaciela, który także się pojawił.
- Dziwisz mu się? Matka by go pewnie zamordowała. Pamiętasz wyjca z drugiej klasy?
Malfoy zachichotał mając przed oczami tę cudowną scenę.
- A poza tym nie wiemy, które zaklęcie ją trafiło. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego bez szwanku.
- Nie polubiłeś jej za bardzo Zabini, hm?
- Daj spokój, nic do niej nie mam. Nie jestem tobą.
Nie mieli sposobności kontynuować rozmowy, bo zza rogu przybiegli Harry, Hermiona oraz Colin, a chłopak znów poczuł się atakowany.
- Co jej zrobiłeś? - warknęła dziewczyna.
- Zapytaj swojego adorators. Całe zło świata, to nie tylko wina Ślizgonów.
- Jasne - prychnęła ta w odpowiedzi. - To dlaczego całą trójką macie szlaban?
Chłopak zgłupiał na chwilę.
- Całą co? - wyjąkał.
- Przykro mi stary, Filch wyspał, że też tam byłeś - mruknął Zabini, wzruszając ramionami. Malfoy zaklną cicho pod nosem.
Gryfoni wyminęli ich bez słowa, aby zobaczyć co u przyjaciółki.
Ginny trochę żałowała, że wyszła cała i zdrowa jeszcze tego samego dnia. Zaklęcie nie było poważne, po prostu znać o sobie dało wykończenie.
Szlaban jej niestety nie ominie.
***
- Weasley, to przeznaczenie! - wykrzyknął zadowolony Zabini, widząc dziewczynę i poklepał ją po ramieniu. Trochę na złość jej bratu, a trochę dlatego, że bawił go fakt, iż ostatnimi czasy ciągle mają ze sobą styczność.
Okazało się, że, chociaż za inne przewinienia, szlaban odbywają wspólnie.
Niestety ani Draco, ani Ron nie wykazali takiego entuzjazmu i wyjątkowo zgodnie stali ze skwarzonymi minami, udając, że się nie znają.
Nie do końca nawet wiedzieli na czym ich kara ma polegać. Może musieli po prostu wytrzymać w swoim towarzystwie? Dla nich była to wystarczająca udręka.
- Siemasz Ron. Ginny? Gotowi na odpokutowanie? - Z ciemności nagle wyłonił się olbrzymi, uśmiechnięty mężczyzna.
- Hagrid! - wykrzyknęła dziewczyna zadowolona. Szlaban z nim nie będzie taki zły. Ślizgoni skrzywili się szybko.
- Idę najsampierw na chwilę do chaty, a wy czekajcie na mnie przy Zakazanym.
- Tam idziemy? - burknął Malfoy, mając złe wspomnienia związane z tym miejscem.
- A co żeś sobie myślał? Że będziemy pielić ogródek? Już was tu nie ma.
Zrezygnowani uczniowie skierowali się w stronę błoni.
- Człowiek ewoluował miliony lat, żeby wyjść z lasu. Po co więc do niego wracać? - westchnęła Ginny.
Trójka chłopaków zgodnie parsknęła śmiechem. Ron zdając sobie z tego sprawę szybko zamilkł i zrównał z dziewczyną krok, rzucając Ślizgonom ponure spojrzenie.
Gdzie akapity? :( I zauważyłam kilka błędów - głównie to literówki, więc z łatwością je znajdziesz. A teraz do tekstu! Podobało mi się, dużo akcji - najbardziej podobał mi się tekst Ginny - przebrzydła kreatura nauczyciela, dobre! Ciekawa jestem od kogo oberwała Ginny i jak będzie wyglądała ich kara. Mam wrażenie, że Blaise smali cholewki do Ginny, czy to prawda?:)
OdpowiedzUsuńI czekam na ciąg dalszy!
I dodaję do obserwacji żeby być na bieżąco :)
______________
Pozdrawiam, Devi
Z każdym rozdziałem coraz bardziej się wkręcam! Wszystko świetnie opisałaś, była akcja, było zabawnie. Fumi się cieszy!
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja mam wrażenie, że Ginny i Malfoy natkną się na siebie na którychś zajęciach? O mój Merlinie! Nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
Pozdrawiam!
Oh, i właśnie dla takich komentarzy tak warto pisać to opowiadanie!
UsuńDziękuję!
No no... Ginny za pyskowała Snape hmm... Idealnie. Dracko pomagający? Nie możliwe!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ciągu dalszego
Świetny rozdział! Poprawiłaś mi humor, bo od kilku godzin siedzę nad fizyką. :p
OdpowiedzUsuńRelacja pomiędzy Blaisem i Ginny jest po prostu świetna! A scena Draco prowadzącego Ginny do szpitala najbardziej mi się podobała <3
Dużo weny i dodawaj szybko następny rozdział, bo umieram z ciekawości jak się akcja rozwinie. ;D
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że ostatnio całkowicie przypadkowo trafiłam na Twojego bloga i od razu zaintrygował mnie główny paring! Rozdział ciekawy, lekki i idealny na wieczór, czekam z niecierpliwością na kolejny! Sama niedawo zaczęłam tworzyć, założyłam bloga o tematyce czasów Huncwotów, a w szczególności Syriusza i Dorcas, więc jeśli znajdziesz chwilkę czasu to zapraszam serdecznie - http://meadowes-black.blogspot.com/ i skrycie liczę na szczerą opinię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego!