Ginny
obudziła się w sobotę z jedną myślą w głowie.
Jak to zrobić? Jak to zrobić?
Jak to zrobić?
Miała
wrażenie, że Snape zwariował w ostatnich dniach. Nigdy nie zwracał na nią
uwagi, była dla niego kolejną głupią Gryfonką, a teraz nagle zachowuję się,
jakby ją... testował.
We
wtorek dostała dodatkowe wypracowanie. Myślała, że zawiniła zbyt głośną rozmową
z Luną, ale wczoraj skupiła całą swoją uwagę, aby tylko nie popełnić żadnego
błędu. Wywar wyszedł jej doskonale. Ale na co to komu, skoro znów musi robić
gratisową pracę domową?
Zdurniał, zdurniał, zdurniał.
Wychodząc
z Wieży nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej nauczyciel po prostu zwariował.
Nigdy nie robiła eliksiru poza lekcjami, bez jego uwag i stałej czujności.
Przecież coś spali, zniszczy, wybuchnie!
Nie, czekaj koleżanko. To
akurat specjalność Colina, nie twoja. Ciekawa sprawa, niby GDZIE JA MAM WAŻYĆ ten
nieszczęsny eliksir? Jak? Gdzie? PO CO? Eliksir rozpaczy. Cudownie, zrobię go,
po czym wypije w całości, a i tak nie poczuję żadnej różnicy, bo już jestem w
ROZPACZY.
Tak, wybornie. Poziom siódmego
roku. Gratuluję Snape, jesteś świetny. Doskonały. Ten eliksir robi się dwie
doby. DOBY. Myślisz, że tego nie wiem? Że o nim nie słyszałam?
Boże,
teraz to ja zdurniałam. Rozmawiam ze Snapem. W myślach. Merlinie, byleby nie
zaczął mi odpowiadać. Wtedy to już zgłupieję...
Ginny
poczuła lekkie szarpnięcie, ale nie przeszkodziło jej to w kontynuowaniu
wewnętrznego monologu.
- Ale
uważać to byś trochę mogła. - Ledwo dotarł do niej czyjś głos.
-
Tak, tak, przepraszam.
Blaise
zatrzymał się rozbawiony i pomachał dziewczynie ręką przed twarzą.
- „Przepraszam”? Merlinie, dobrze się
czujesz?
Nie
uzyskał odpowiedzi, a nie przywykł do ignorowania. Gwałtownie potrząsnął
rudowłosą, która natychmiast ocknęła się z zamyślenia.
- To
ty... - burknęła, gdy zobaczyła jego twarz przed swoją. Natychmiast się
cofnęła.
-
Ginewro Molly Weasley, ciebie też rozkosznie widzieć! - chłopak wyszczerzył
zęby i klasną w dłonie.
-
Znasz moje drugie imię? - dziewczyna uniosła brew i zmrużyła niebezpiecznie
oczy.
-
Trzeba znać swoich wrogów, ot co.
- Oh
- Ginny przez chwilę się zastanowiła. - No coś w tym jest.
- Czy
ty się właśnie ze mną zgodziłaś?
- Czy
ty masz własne życie? - burknęła.
-
Twoje jest bardziej fascynujące.
Weasley
przewróciła oczami i nawet nie fatygowała się z odpowiedzią. Skręciła w
kierunku schodów prowadzących do lochów.
-
Hej, czekaj! Młoda damo, kierunki ci się mylą. Mieszkasz na górze. - Zabini nie
odpuszczał. Naprawdę nie był przyzwyczajony do ignorowania.
- Daj
mi spokój, wiem gdzie mieszkam. Idź sobie.
- Ani
mi się śni!
Dziewczyna
stanęła wściekła, zakładając ręce na boki. Tego spojrzenia bali się nawet ich
bracia. Blaise przystanął zdezorientowany i podniósł dłonie w geście obrony.
- W
porządku, w porządku, poddaję się. Ty mała, złośliwa istoto. Powiesz mi tylko
gdzie idziesz? Jestem ciekawy.
- Ha!
- dziewczyna wykrzyknęła triumfalnie, po chwili zastanowienia. - Oczywiście,
powiem ci, jasne.
Chłopak
spojrzał na nią podejrzliwie, ale tylko wzruszył ramionami.
- Idę
ważyć eliksir. Powiedz mi: gdzie?
-
Phi, nie jesteś na to za grzeczna? Dobrze wiesz, że nie można robić takich
rzeczy.
- Nie
prychaj na mnie, tylko odpowiedz. Nie twoja sprawa czy przestrzegam zasad czy
nie.
Chyba chwilowo nie będę go
uświadamiać, że w normalnej sytuacji nie warzyłabym tego eliksiru. Zresztą, kto
o zdrowych zmysłach by to robił? W czasie wolnym...
Zapowietrzyła
się nagle.
No tak, Harry, Ron i Hermiona.
Tak się biedacy namęczyli, a odpowiedź mieli pod samym nosem. Plątała się
ciągle obok nich, taka mała, ruda i przestraszona.
Zaśmiała
się ponuro do własnych myśli.
-
Jesteś normalna? - Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie.
-
Chyba nie. - Dziewczyna jęknęła słabo w odpowiedzi.
On
tylko pociągnął ją za rękę, prowadząc w nieznane. A nieznane musiało jeszcze
trochę poczekać, gdy Ginny ocknęła się w międzyczasie, że w końcu nie wzięła
jeszcze żadnych składników.
- No,
no Weasley, imponujesz mi. Kradzież składników, włamanie do gabinetu Snape'a?
Kretyn.
Wolała
nie wymawiać na głos swoich myśli.
Pojawili
się przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, a Blaise sięgnął po różdżkę.
- Nie
możesz tutaj wejść - zaperzyła się dziewczyna, spoglądając na wejście do
owianej tajemnicą klasy.
Od
lat mijała to miejsce, ale nauczyciele kategorycznie zabraniali im zobaczyć co
jest za murem. Po szkole krążyły już legendy o mordowaniu, czarnej magii i
wydarzeniach z przeszłości.
-
Moja droga, oczywiście, że mogę. Jestem pełnoletni - nawet w świetle prawa mam
więcej uprawnień, niż ty. A co dopiero tutaj, na moim terenie.
Gryfonka
prychnęła, ale nie miała zamiaru się kłócić. Chwilowo go potrzebowała.
- Co
ty wyprawiasz? - Oboje usłyszeli warknięcie. Jak na komendę odwrócili się, aby
zobaczyć wściekłą twarz Malfoya.
-
Pomagam Draco, pomagam. - Zabini ani trochę nie przejął się przybyłym
chłopakiem.
- Od
kiedy pomagamy Gryfonom? - Blondyn niemalże wysyczał ostatnie słowo.
- No
cóż, zakładam, że Ty nie masz zamiaru tego robić. Natomiast ja jestem
uosobieniem dobra i miłosierdzia. Ona jest ruda Draco, a ten fakt mówi sam za
siebie. Chciałabyś być rudy? Aż się prosi o pomoc takiej istocie.
-
Hej, hej, jestem tutaj i nadal wszystko słyszę. - Uniosła się dziewczyna,
szturchając Zabiniego w ramię.
- A
ty - zwróciła się w kierunku Malfoya. - Bądź tak łaskawy i nie wtrącaj się w
sprawy, które cię nie dotyczą.
Zobaczyła
gwałtowną zmianę wyrazu twarzy chłopaka.
Oho, przesadziłam. Brawo Ginny,
to będzie powolna i bolesna śmierć.
Malfoy
szybko się do niej przysunął, niemal przygważdżając ją do ściany.
-
Uważaj Weasley, bo za wysoko mierzysz, a Wielkie Trio może nie zawsze zjawić
się na czas - szepnął chłopak i spojrzał jej w oczy swoim stalowym spojrzeniem,
którego tak bali się uczniowie.
Dziewczyna
nie odpowiedziała, próbując opanować walenie serca. Miała wrażenie, że teraz
cały zamek słyszy to łopotanie w jej klatce piersiowej.
- Nie
robi. To. Na. Mnie. Wrażenia - warknęła, uświadamiając sobie, że jakimś cudem
nie drży jej głos.
Zabini
szybko wkroczył do akcji rozdzielając parę i odciągając swojego przyjaciela. Na
odchodnym tylko wyszeptał do rudowłosej instrukcje i zaraz obydwaj znikali za
rogiem.
Ginny
stała jeszcze przez chwilę oparta o ścianę, próbując opanować nerwy. Była z
siebie dumna, że nie okazała strachu, a z drugiej strony zbeształa się w duchu
za niepotrzebne komentarze.
Ha, jestem super.
Drobny
komplement. Chociaż tyle w tej chwili mogła dla siebie zrobić.
***
- I
mówisz, że znasz to miejsce od Ślizgona? I Ślizgon powiedział ci jak tutaj
wejść? - mruknął nieprzekonany Colin, gdy w raz z przyjaciółką siedział w
okazałej sali.
Dziewczyna
tylko wzruszyła ramionami i rozejrzała się po pomieszczeniu.
-
Spodziewałam się czegoś... więcej. Chyba - stwierdziła, marszcząc brwi.
Sala
była całkowicie zwyczajna. Oczywiście elegancka i ekskluzywna, ale... Nie tego
się spodziewała po latach plotek. Była wielka, w barwach Slitherinu, a pod
ścianami tłoczyły się wszelkiego rodzaju kredensy z najróżniejszymi rzeczami.
Może
brakowało jej krwi wrogów na posadzce? Albo kilku trupów pod ścianą?
-
Salazar miał ewidentnie kompleksy, nie wydaje Ci się? - Zauważyła dziewczyna.
- Hm?
- No
myślisz, że dużo ma jeszcze tych swoich ukrytych, magicznych pomieszczeń, o
których krążą legendy i nikt, poza jego uroczymi wychowankami nic o nich nie
wie?
-
Wiesz, bardziej niepokoi mnie fakt, że już gościłaś w dwóch z nich. Mam
nadzieję, że nie zamierzasz za bardzo kontynuować tradycji.
Rudowłosa
zachichotała pod nosem. Wiele osób, w tym jej najbliżsi, nadal sądziło, że
Ginny ma traumę po przeżyciach z pierwszej klasy. Że nie śpi nocami, a w
wolnych chwilach płacze w kącie.
A przecież ja nawet nie
pamiętam większości tego roku i dobrze wiem, że nie działałam celowo. Phi,
wstrząs. Ten to mógłby mieć Harry, po tym jak mnie ratował, podczas, gdy ja
wesoło i nieprzytomnie leżałam na ziemi.
Tylko
do dzienników wciąż miała awersje. Pamiętnika to już na pewno nigdy nie będę
pisała, o nie.
- Czy
to nie złośliwość w najczystszej formie? Jak mógł mi kazać przygotować eliksir,
twierdząc, że nie jego sprawa gdzie to zrobię?! Dobrze wie, że to zakazane i
nie można, od tak sobie, tworzyć mikstur. Co on właściwie wyprawia? Chce, żeby
mnie wyrzucili? - wybuchnęła w pewnym momencie dziewczyna.
Było
gorąco, mimo, że siedzieli w lochach. Włosy kleiły im się do twarzy. Z kociołka
buchał straszliwie czarny dym.
- To
jest całkiem możliwe, no nie? - Colin po chwili zastanowienia, uniósł brwi,
patrząc na Gryfonkę znacząco.
- No
tak, właściwie to tak... - westchnęła ciężko, ale w jednej sekundzie jej twarz
się rozpromieniła. Chłopak spojrzał na nią przestraszony.
- Ale
na pewno nie spodziewał się, że to jego własny uczeń mi pomoże! Szach-mat,
Snape - krzyknęła zadowolona. - Kretyn, nie docenił mojego uroku osobistego.
-
Pozwolę sobie nawet tego nie skomentować.
-
Prawidłowo, tak będzie lepiej dla wszystkich.
- Dla
ludzkości.
-
Otóż to.
Reszta
dnia, o dziwo, minęła im bezproblemowo. Na ile pozwalała to obecna sytuacja
oczywiście. Gdy wracali wieczorem do swojej Wieży, z satysfakcją po
konstruktywnym dniu, śmiejąc się i dokazując, nie sądzili, że pewna para
stalowoszarych oczów obserwuję ich z daleka. I, że właściciel tych oczu nie
może nadziwić się, że ta rudowłosa dziewczyna jest inna, niż jej gryfońscy
idioci-koledzy, mimo, że sam nie potrafił do końca sprecyzować czym owa inność
jest.
***
-
Znów się spotykamy - roześmiał się Blaise, tym razem natykając się na Ginny pod
salą od Transmutacji.
-
Cudownie - sarknęła dziewczyna, wywracając oczami.
-
Więcej entuzjazmu koleżanko poproszę, nie każdy ma tyle szczęścia.
- Nie
każdy ma takiego pecha, oto co chciałeś powiedzieć.
-
Ranisz me serce! - Chłopak teatralnie przycisnął ręce do klatki piersiowej.
Rudowłosa
tylko cudem powstrzymała uśmiech wpełzający na jej usta. Nie może i nie chce
zaprzyjaźniać się z uczeniem Slitherinu.
- I
jak tam twoje nielegalne praktyki? - zapytał po chwili Blaise, a dziewczyna
zmarszczyła brwi, zastanawiając się o co mu, do licha, chodzi.
Przekręciła
głowę, ale nagle spłynęło na nią olśnienie.
- Ah,
to. Tak, sala jest przydatna. Cóż... - Zawahała się przez chwilę. - Dzięki.
-
Piękne podziękowania, na to czekałem. Tak źle było?
-
Jakaś cząstka mnie właśnie umarła.
Chłopak
nie miał niestety możliwości na zgrabną ripostę, ponieważ jak na znak, zza rogu
wyszli pozostali Gryfoni.
-
Ginny! Wszędzie cię szukaliśmy. Nagle zapragnęłaś zmienić towarzystwo? -
zapytał Colin rozbawiony. Nigdy nie przeżył scysji z lokatorami innego domu,
także nie obawiał się odzywać w ich towarzystwie.
Zresztą,
jego osobowość nie do końca pozwalała mu na stereotypowe myślenie i doznawanie
nienawiści. Po prostu jego natura była ponad to.
-
Musiałam zajrzeć na chwilę do biblioteki, wybacz - mruknęła dziewczyna w
odpowiedzi, nie zamierzając nawet reagować na zaczepkę.
-
Czego tam szukałaś? - zapytał podejrzliwie Ron, który żart Creevey'a wziął
sobie za bardzo do serca.
-
Serio, Ron, serio? Zastanów się, co mogłam robić w bibliotece, hm?
-
Tylko pytam, skąd ta agresja? - Chłopak próbował się bronić, chociaż wiedział,
że czasami jego nadopiekuńczość wymyka się spod kontroli.
-
Tylko kontrolujesz, stąd ta agresja.
Chłopak
pokręcił zrezygnowany głową, zwracając się do Blaise’a, aby najwidoczniej wyżyć
się na kimś innym.
-
Gdzie zgubiłeś swoich ohydnych kumpli? Są nawet ponad to, aby zjawić się i
osobiście odmówić udziału?
-
Ron, uspokój się - rzuciła Hermiona, która, choć w duchu zgadzała się z
przyjacielem, nie popierała takich zachowań. Adresat nie wydawał się jednak
przejęty:
-
Skąd pomysł o odmawianiu czegokolwiek i komukolwiek? - spytał ironicznie,
krzyżując ręce na piersi. Tego Weasleya akurat nie lubił ani trochę. Był zbyt
narwany.
I
zbyt rudy, rzucił chłopak sam do siebie w duchu.
Ron
patrzył oniemiały, nie potrafiąc nic odpowiedzieć.
- Co
tam Ginny, gotowa na pierwszy trening? Chciałabym zrobić wkrótce eliminacje. -
rzucił szybko Harry. Bo chociaż sam był zaskoczony, chciał przerwać kłótnię,
zanim ta mogłaby się rozpocząć.
-
Jasne! - rzuciła dziewczyna z entuzjazmem. - Gotowa, zwarta i niecierpliwa.
Potter
zaśmiał się w odpowiedzi, poklepując ją po ramieniu.
-
Doskonale, tego nam trzeba.
-
Brawo Weasley, twój chłopak wreszcie zauważył o twoim istnieniu? - rzucił Draco
Malfoy podchodząc wraz z Teodorem do grupy.
Creevey
i Granger westchnęli zrezygnowani równocześnie, nie mogąc się nadziwić temu, że
wszyscy tu starają się dolewać oliwy do ognia i wywołać awanturę.
Ginny
poczuła, jak Harry sztywnieje obok i kieruję swą rękę ku różdżce.
- Daj
spokój, Malfoy, to już było. Nie śmieszne i nudne - rzekła szybko, mając
nadzieję zgasić chłopaka. Zrobiła delikatny krok do przodu, aby stanąć przed
Potterem.
-
Nikogo i tak nie obchodzi co masz do powiedzenia, wiesz o tym przecież - dodała
Hermiona, także wysuwając się na przód.
Nott
rzucił obu dziewczynom ironiczne spojrzenie.
Merlinie, nasi panowie
wychodzą kiepsko na moim i Hermiony tle. Dwie waleczne i odważne, amen. Powinni
o tym pisać powieści.
-
Żałosne - skwitował Malfoy, myśląc zapewne o tym samy, a po krótkiej chwili
cała grupa usłyszała chrząknięcie.
- Oh,
widzę, że już się integrujecie? Cudownie! - Dyrektor rozpromieniony klasnął w
dłonie. Uczniowie wytrzeszczyli na niego oczy.
Co tu
się wyprawa? Człowiek głupieje od tego wszystkiego.
-
Zapraszam, moi drodzy do sali. Usiądźcie, gdzie chcecie.
Różnica
pomiędzy lokatorami dwóch domów była aż zanadto widoczna. Podzieleni na dwie
grupy, wybrali najdalsze części klasy.
-
Zaczniemy od najważniejszej rzeczy. Czy ktoś nie przyjmuję oferty i zechciałby
zrezygnować z zajęć? - Albus pochylił delikatnie głowę do przodu, aby spojrzeć
czujnie po kolei na każdego wychowanka, znad swoich okularów-połówek. Gryfoni
wstrzymali oddech, jednak nikt nie wyraził sprzeciwu.
-
Doskonale - kontynuował. - Przede wszystkim, z przykrością muszę oświadczać, iż
nasze zajęcie nie zostały za-autoryzowane przez Ministerstwo. Z związku z tym
muszę was prosić o pełną dyskrecję. Wolałbym, aby wasi koledzy nie wiedzieli po
co tutaj przychodzicie i jakie nauki pobieracie.
Ślizgoni
wymienili sceptyczne spojrzenia.
- A
przechodząc do konkretów. Oto lista zajęć, jakie będziemy tutaj prowadzić.
Dyrektor
machnął różdżką, a przed każdym pojawił się pojedynczy pergamin.
PRZEDMIOTY
Taktyka i
logiczne myślenie
Nieplanowane
pojedynki
Eliksiry w
strategii
Przydatność
Transmutacji
Zaklęcia i uroki
w walce
Zielarstwo jako
obrona
Przy
tym ostatnim zadowolone spojrzenia Gryfonów pobiegły ku Nevillowi, na którego
policzkach szybko zagościł rumieniec.
Nie będą nas oszczędzać, to
prawie tyle przedmiotów, ile mamy w zwykłej podstawie!, pomyślała Ginny z
przerażeniem. Jeżeli dodać do tego
trening, dodatkowe prace od Snape’a i fakt, jak bardzo beznadziejna jestem w
zielarstwie, mniemam, iż mój łączny czas na sen w ciągu doby wyniesie jakieś
minus dwie godziny. Cudnie.
- Nie
powinniście mieć takich niezadowolonych min. Nie będziecie pobierali nauk z
każdej tematyki. Ja oraz kilku członków Zakonu Feniksa jesteśmy w trakcie
obserwacji Waszych zdolności, ocen, jak i poziomu rozwoju. Nie będziemy skupiać
się na słabych stronach, nie mamy niestety na to czasu. Każdy zostanie przydzielony
na zajęcia, które najbardziej odpowiadają waszym zdolnościom oraz talentom. W
nadchodzącym tygodniu otrzymacie prywatne listy z oceną oraz odpowiednim
przydziałem. Panie Creevey, proszę nie mieć takiej przerażonej miny, to nie
jest test i nie otrzymujecie stopni.
Hermiona
odważyła się podnieść rękę do góry.
- A
co z egzaminami, panie profesorze? W tym roku mamy Owutemy.
-
Cieszę się, że poruszyła pani ten temat, panno Granger.
Dziewczyna
zarumieniła się delikatnie.
- Co
z egzaminami? Wszystko zależy od was. Jeżeli zauważymy duże postępy, rozwój
oraz wzrost samorealizacji, Owutem z danego przedmiotu zostanie zaliczony z
najwyższą oceną.
Chociaż
jeden plus ten przygłupiej zabawy, pomyślał znudzony Draco, natomiast Ginny
była zgoła odmiennego zdania.
Cudownie, czyli nam nic po
tym. Ależ mamy szczęście Colin... Sądząc po spojrzeniu, jakie przesłał jej chłopak
doszedł do dokładnie tego samego wniosku.
-
Nasi młodsi uczniowie nie powinni się martwić. Ich ewentualny Owutem będzie
brany pod uwagę w przyszłym roku. - Dyrektor mrugnął wesoło do dwójki
szóstoklasistów.
Zdaje
mi się, czy ktoś tu umie czytać w myślach?
- A
teraz chodźmy zobaczyć, gdzie będziecie się uczyć!
***
Miejsce
robiło wrażenie. Było ogromne. I podzielone na trzy pomieszczenia.
Pierwsze,
z wielkim stołem, przekąskami i wieloma krzesłami obitymi miękkim materiałem,
służyć będzie odpoczynkowi i przerwom między zajęciami.
Na
przeciwko drzwi wejściowych, znajdowały się kolejne, prowadzące do drugiego
pomieszczenia, a obok nich wielkie, weneckie lustro, przez które widać było
ogromną, wygodną kanapę, stolik kawowy oraz kilka luźno stojących foteli.
Ściany były zapełnione księgami i niezbędnymi przyborami, a między komodami
wisiało dziewięć małych szafek na rzeczy osobiste uczniów.
Obok
lustra zamontowany był niewielki głośniczek pozwalający na komunikację między
dwoma salami, bez potrzeby przechodzenia przez nie.
Równolegle
do powyższych klas, była jedna duża aula, zajmująca całą ich długość. Jej
ściana była przeszklona, a w środku nie znajdowało się nic.
Była
to sala do ćwiczeń.
Ajajaj! Nareszcie! Nie mogłam się wprost doczekać tego rozdziału. Lekki, przyjemny, wspaniały. Rozbawiły mnie przekomarzanki Blaisa i Ginny, oni mogą być naprawde wspaniałymi przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuńPozrawiam
Ciekawa, co dalej Fumi
Oh, dziękuję bardzo, jesteś kochana :)
Usuń"Lekki, przyjemny, wspaniały." - doskonały komplement, jestem wdzięczna!
Pozdrawiam!
Hello!
OdpowiedzUsuńJestem tu po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Już mi się podoba! Kocham Draco i ginny jako parę, ale niestety fan fiction o nich jest bardzo mało.
Cudownie piszesz, lekko i przyjemnie się czyta.
Czekam na więcej!
Dziękuje za informacje chociaż nie prosiłam ale poczytam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńUprzedzam jednak że jest od tego zakładka "SPam" tak na przyszłość.
Wrócę z odpowiednim komentarzme.
Bardzo fajny rozdział! Podobały mi się przekąsy Ginny i Blaise'a. Rozdzialik jest bardzo lekki, przez co czyta się go całkiem szybko; jest długi a wcale tego nie czuć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
______________________________
Devirose
wczorajszy-dzien.blogspot.com
Rozdział świetny. Podoba mi sie to ja piszesz, bardzo lubię ten parring i cieszę sie ze powstaje o nim dobry blog. Zycze ci bardzo duzo weny i cierpliwości ;*
OdpowiedzUsuńBlog cudnyyy taki jak ten rozdział
~ goska
Dziękuję Ci bardzo za opinie :* Mam nadzieję, że następne rozdziały będą jeszcze lepsze :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Zakochałam się w tym blogu. Jest tak lużno pisany. Rozdziały długie. Idealny akurat dla mnie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę sposobu pisania. Też bym chciał tak umieć. Co do błędów na kilka natrafiłam lecz wytykać ich nie będę. W końcu ja też je popełniam. Ale postanowiłam pozostawić pod każdym taki drobny znak:) Sama wiem jak on cieszy.
Pierwszy raz czytam take opowiadanie. kiedyś zastnawiałam się o takiej parze jak Draco i Gini.
Więc może na koniec jedynie dodam
życzę weny i proszę o informację o nowym rozdziale
http://hogwart-you-can-find-my-world.blogspot.com/p/sowiarnia.html
34 yrs old Environmental Specialist Salmon McCrisken, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like Baby... Secret of the Lost Legend and Bodybuilding. Took a trip to Historic Town of Grand-Bassam and drives a T100 Xtra. nastepny
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń